Autor Wiadomość
ktoś
PostWysłany: Śro 23:18, 03 Gru 2014    Temat postu:

Przestań się bać i uwierz w siebie a na pewno Ci się uda Smile rozejrzyj się wokół siebie może znajdziesz kogoś kto Cię zainteresuje i przestaniesz się bać samotności.
karlv
PostWysłany: Pon 10:44, 01 Gru 2014    Temat postu:

Zawsze jest szansa na zmiany, nie można stawać w miejscu.
Broken
PostWysłany: Śro 1:37, 26 Lis 2014    Temat postu:

całe 20 wiosen, nie chcę
Gość
PostWysłany: Śro 1:09, 26 Lis 2014    Temat postu:

Cienżki temat....ja też jestem samotna.JA też boje sie zarezykować.... Ile masz lat ? ale co najważniejsze ustal sobie czy chcesz być sam.....bo dla mnie samotność to BÓL...
Broken-moje konto
PostWysłany: Śro 0:09, 26 Lis 2014    Temat postu: Samotność? Nadać jej imię czy zaakceptować jako kochankę?

Czym ja jestem albo kim. Cześć wszystkim jestem Paweł, niby jestem człowiekiem. Chciałbym przedstawić moją historie, może ktoś mi pomoże jeżeli dotrwa do końca tego postu.. Jestem studentem 1 roku FIR-U, dobrym sportowcem, niby jakoś wyglądam, sylwetkę posiadam ciekawą, niby coś myślę. Tak jak każdy tutaj, ja również jestem samotny, chociaż nie wiem, czy moją samotność nadal mogę tak nazywać ją przymiotnikiem. Ponieważ stała się dla mnie osobą. Jak wszystko co z nami przybywa zbyt długo, zaczyna być nam przyjacielem, spersonifikowanym lub nie. Więc moja historia zaczyna się od czasów liceum gdzie poznałem fajną dziewczynę, na portalu literackim. Zaczęło się wszystko jak w każdym internetowym romansie. Nigdy nie miałem problemów z dziewczynami, jednak ten jeden jedyny raz byłem prawdopodobnie zakochany. Tak popsułem to z własnej winy, nie przyszedłem na pierwsze spotkanie. To ona przeprowadziła się do mnie do szkoły, lecz już kogoś miała. Nie jestem rozpieszczony, ale lubię posiadać to co chcę. Tak możecie zarzucić mi to przedmiotowość, ale jakby każdy byłby tak traktowany, to nie byłoby zła na świecie.. Wygrałem udało mi się, lecz każdego jej szczęśliwego dnia, ja ciągle spadałem w dół. Patrząc na nią jak na obrazek. Nigdy tego nie rozumiałem, zresztą nigdy nie należałem do osób, które miały xx dziewczyn czy przyjaciół. Jestem raczej pustelnikiem z wyboru.. Tak więc każdego dnia było coraz gorzej, coś się psuło. Znowu ja nawaliłem, bo nie rozumiałem. Lecz czułem przywiązanie,oddanie jakkolwiek można to nazwać. Czułem się coraz gorzej, coraz bardziej pochłaniały mnie treningi i nauka by zatopić swoją winę. Lecz ciągnęło mnie do niej. Jeżeli określić ten związek w krótkich słowach. To było jak powietrze, bez którego obejść się nie możemy. Trwałem tak przez całe liceum ciągle mnie coś zabijało, ciągle jednak chciałem być z nią. Bezwiednie , ubezwłasnowolniony trwałem w tej truciźnie. Kiedy podjąłem swoją pierwszą "męską decyzję". Trzymając ją za rękę powiedziałem dość. Wtedy całkowicie w mnie coś umarło. Może to uczucie lub cokolwiek innego. Przynajmniej było dobrze do czasu. Jesień to nieciekawa pora, gdzie każdy chciałby kogoś mieć by nie być samotnym.. Wtedy wszystko wróciło do mnie zdwojoną siłą, nie miłość do niej lecz samotność. Wtedy ją nazwałem, to ona mnie czasem trzymała za rękę, przytulała czy pieściła.. Tylko że w snach. Umieram emocjonalnie, boję się tego że nigdy nie poznam miłości. Przez ten defekt miłosny, pozostawiony na sobie. Samookaleczenie, inaczej tego nazwać nie można.
Szukam pomocy i nie, szukam raczej przyjaciela/ółki, dziewczyny,miłości. Jednak wbrew sobie, chcę zaryzykować ale boję się.
Mam nadzieje że dotrwaliście i pomożecie

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group