Autor Wiadomość
Gość
PostWysłany: Wto 16:31, 16 Maj 2017    Temat postu:

Jeśli miałbyś wszystkie pieniądze świata, to czym byś się zajął?
Zacznij robić coś dla samego siebie jeśli zaczniesz być szczęśliwy to spotkasz kogoś podobnego do siebie i wszędzie będzie wam po drodze. Samotni ludzie są samotni bo są samotni...

Jeśli ktoś nie akceptuje nas takimi jacy jesteśmy i zaczynamy się dla NIEGO/NIEJ zmieniać to przestajemy być sobą a wtedy ta osoba dla której się zmienilismy poprostu odejdzie.

Do whatever makes you happy Smile
Mońka
PostWysłany: Sob 11:13, 18 Mar 2017    Temat postu:

Zazwyczaj jest to spowodowane przez otoczenie... albo dostajesz kilka razy w twarz (w sensie mentalno-psychicznym), albo ktoś cie zastraszy, albo zobaczysz cos, czego nie powinieneś widzieć, albo po prostu ludzie cie odpychają lub ty odpychasz ich. Powodów jest wiele, ale ogólnie rzecz biorąc, osoby zamknięte w sobie dzielą się na te bardziej agresywne, i te bardziej bojaźliwe. Znaczy się, chodzi mi o to, że możesz po prostu chcieć, żeby ludzie się odwalili, bo nie chcesz się otwierać i czujesz niechęć lub odrazę do ludzi, albo możesz się ich po prostu bać i bać się ich reakcji na ciebie lub na to co powiesz, zrobisz itp.
bf
PostWysłany: Sob 10:00, 18 Mar 2017    Temat postu:

Tam gdzie zaczyna sie miłość tam kończy się logika. To wiem na pewno, lecz wiem też, że ta, gdzie rodzi się samotność tam też kończy się logiką, bo ja wiem, że należy wyjść do ludzi, nie zamykać się w sobie itp itd a jednak tego nie robię, nie wiem czemu...

Życzę wam wszystkim spełnienia pragnień, ale nie tych banalnych, tych które czasem wypowiadamy na zewnątrz lecz tych, które siedzą w nas w głębi duszy, głęboko, tych, o których nikt nie wie i sie nie dowie. Aby poczuć prawdziwe spełnienie, takie rzeczywiste, a nie to powierzchowne "****" którym musimy często grac na pokaz przed innymi aby się nie czepiali
Mońka
PostWysłany: Pią 23:21, 17 Mar 2017    Temat postu:

Od razu nikt nie będzie się tak otworzyć by można mówić o przyjazni. Lecz trzeba tego szlifować tak jak diament by był idealny.Tak jak najlepsza przyjaz. Możesz mieć męża dzieci i dobrą przyjaciółkę.To jedno z drugim się nie wyklucza.Bo warto wyżalić postronnej osobie ze swoich trosk a ona pomoże ci jak umie rozwiązać sprawę .Na tym polega przyjaz anie przyjaz tylko w jednej strony.
Metalówa
PostWysłany: Pią 23:03, 17 Mar 2017    Temat postu:

To może byłabyś zainteresowana wymianą kontaktów? Very Happy haha, zabrzmiałam pewnie jak jakaś "desperatka przyjaciółkowa", ale uwierz, że nie od razu wyobrażam sobie, że jakaś wielka przyjaźń z tego będzie, ale skoro obie mamy podobne zapatrywania w tym zakresie, to już jakiś punkt wyjścia i można by sobie czasem chociaż pogadać na luzie Wink
Lied
PostWysłany: Pią 22:58, 17 Mar 2017    Temat postu:

oczywiście, że małżeństwo i rodzina nie wyklucza potrzeby przyjaźni, myślę że nawet jest ona bardzo potrzebna nawet jak się ma własne 'rodzinne' życie, w końcu z kimś trzeba plotkować :p
i nie ma znaczenia wiek, wierz mi, ja mam prawie 30 lat a też chciałabym mieć przyjaciółkę na którą bym mogła liczyć w najgorszych dla mnie chwilach
Metalówa
PostWysłany: Pią 22:39, 17 Mar 2017    Temat postu:

Tak w temacie samotności... Bardzo brakuje mi przyjaciółki. Szkoda, że do grudnia daleko, bo chcę napisać list do Mikołaja, może w końcu mi jakąś przyśle. Kiedy byłam małą dziewczynką, nie zrozumieliśmy się. Przysłał mi lalkę, a tak bardzo potrzebuję żywej i czującej przyjaciółki, takiej na dobre i na złe.

Zastanawiam się czasem, czy kobietom w moim wieku są jeszcze potrzebne przyjaciółki? Czy małżeństwo i własna rodzina wyklucza relacje koleżeńskie? Czy może ja jestem jakimś dziwnym przypadkiem. Może po prostu za dużo chcę od życia. A Wy jak się zapatrujecie na kwestie przyjaźni? Smile
Mońka
PostWysłany: Pią 19:00, 17 Mar 2017    Temat postu:

Od dziecka czujemy potrzebę przebywania razem z innymi ludźmi. Wsparcie ze strony bliskich łagodzi nasze lęki i strach. Chwilowa samotność może być jednak inspirująca.Tempo życia powoduje, że nie pielęgnujemy naszych relacji z bliskimi, a sieć naszych kontaktów staje się coraz uboższa.Szukamy wtedy kontaktu z innymi ludźmi, którzy znajdują się w podobnej sytuacji. To nam daje siłę i poczucie przynależności do wspólnoty. Tak właśnie działają grupy wsparcia.I życzę tobie byś znalazł szczęście,tu na naszym forum.
Fkusb
PostWysłany: Pią 14:28, 17 Mar 2017    Temat postu:

'Polać jej' Smile
Lied
PostWysłany: Pią 2:00, 17 Mar 2017    Temat postu:

samotność jest straszna, to jedno z najgorszych uczuć jakie doświadczyłam, bo czasem można popaść w obłęd, kiedy wszystkie dni wyglądają tak samo - praca - mieszkanie, mieszkanie-praca i w kółko to samo, każdy dzień, tydzień, miesiąc jest identyczny, czasem zdarzy się wyjście ze znajomymi z pracy a potem i tak powrót do mieszkania gdzie nikt nie czeka
ale mimo wszystko myślę, że nie wszystko stracone, że coś się zmieni, że mimo że może przejdę przez życie nie mając bliskiej osoby obok siebie, nawet przyjaciela/przyjaciółki to dam radę.
Może będę ocierać łzy co noc, albo gryźć poduszkę z bezradności, żeby tylko pohamować się od krzyku z bólu, to mimo wszystko rano wstanę, otrę łzy, uśmiechnę się i bedę żyć, tak po prostu, zwyczajnie
nie przejmuj się, każdy zły dzień się kończy, i pamietaj, masz 26lat! jesteś taki młody, nie możesz się załamywać, zacznij patrzeć na świat inaczej, przyjaźniej, da się na nim odnaleźć radość, moze nie taką jak na filmach, ale takie małe szczęścia, tego Ci życzę z całego serca Smile
bf
PostWysłany: Czw 21:25, 16 Mar 2017    Temat postu: Samotność - lekarstwo czy trucizna?

Witam,
Na początek parę słów o sobie. Mam 26 lat, jestem osoba po studiach, mam dobrą pracę, w zasadzie niczego w życiu mi nie brak...a jednak jestem samotny. Dlaczego? Już wyjaśniam.

Jeszcze niedawno byłem mega szczęśliwym człowiekiem. Bo spełniło się moje marzenie - miałem dziewczynę, potem narzeczoną. Było na prawdę cudownie. Ale to wszystko przeminęło. Po prostu jej się znudziłem choć robiłem absolutnie wszystko co w mojej mocy aby związek uratować. Walczyłem do samego końca, na różne sposoby, na różnej płaszczyźnie, w różnej materii, w różny sposób radząc się przeróżnych osób. Nic to nie dało - odeszła, wróciła do swojego "ex" kończąc coś na prawde pięknego co było między nami w na prawdę brutalny i przykry sposób ale już nawet nie o to chodzi...

Mieszkaliśmy razem, w dużym mieście. Każdy z nas opuścił swoje rodzinne gniazdko aby ułożyć sobie życie po swojemu. Co mi teraz zostało? Dobra praca, to się zgadza. Wróciłem jednak do swojego miasta, do pracy dojeżdżam i choć zajmuje mi to codziennie 1 - 1,5 h to już nawet się przyzwyczaiłem. Ale samotność to mój chleb powszedni. W domu średnio sie dogaduję, wole posiedzieć sam w pokoju i podziałać coś na własny rachunek. Czemu nie zostałem w mieście w którym mam pracę? Dobre pytanie. Z 2 powodów. Po 1 bo bym się stoczył a po 2 dlatego że bałem się pustki i samotności. Szczególnie ten 2 powód wydaje się zabawny bo teraz właśnie takim jestem człowiekiem - wewnętrznie samotnym. Moi przyjaciele rozjechali sie po Polsce, po świecie. Mój dom jest jakby z innej gliny ulepiony niż ja...

Dodatkowo niedawno odeszła do Boga osoba, której bezgranicznie ufałem. To była osoba, która doskonale mnie rozumiała i potrafiła mnie rozgryźć, miała podejście które dawało efekty. Teraz patrzy na mnie z góry i pewnie się martwi bo "szału nie ma"...

Po co to pisze wszystko? Sam nie wiem. Może ktoś sobie w jakikolwiek sposób z tego skorzysta? Moze ktoś mi podpowie co robić, czym konkretnym się zająć bo nic mi nie sprawia długotrwałej przyjemności, nie czerpię radości praktycznie z niczego, żyję z dnia na dzień bez wielkich planów, ambicji i marzeń - bo marzeń zostałem pozbawiony i wiem, że bedzie mi bardzo ciężko się pozbierać. Zwyczajnie nie wiem co robić. Z jednej strony czuje, że w samotności odpoczywam, z drugiej strony czuje, że ona mnie niszczy wewnętrznie. A mogło być tak pięknie...

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group