Autor Wiadomość
Aisza
PostWysłany: Czw 23:44, 01 Wrz 2016    Temat postu: wiem jak to jest

Mam podobna właśnie sytuację jak użytkownik, który założył ten temat. Po 3 latach dowiedziałam się przypadkiem, że się zakochał w innej, pisze do niej poezje itd. Zabolało i boli badzo, najbardziej chyba udawanie, że wszystko jest w porządku, okłamywanie mnie, czułe słówka, które okazały się nieprawdą...Sad
KolorowyLas
PostWysłany: Wto 16:35, 13 Paź 2015    Temat postu:

dasz rade to przetrwac mimo ze wiem ze nie latwo
wasyl
PostWysłany: Czw 20:23, 16 Lip 2015    Temat postu:

Także jestem odstawiony po 17 latach wspólnego życia w tym 10 małżeństwa - boli okropnie. Najgorsze, że 8 letni synek bardzo to przeżywa . Zawsze wracając z pracy witała mnie rodzina - obecnie od kilku miesięcy - nikt , do tego problemy na gruncie zawodowym - bo przecież kłopoty chodzą parami.
krychaZgazowni
PostWysłany: Nie 15:19, 05 Lip 2015    Temat postu:

Pajeczynko
Jestem o krok dalej i widze to tak:

Pierwszy krzyk, obwieszcza swiatu- nadchodze! Jestesmy pelni wiary, zapalu, jestesmy zdobywcami, ktorym -nareszcie- dano szanse wykazania naszych mozliwosci. Rosniemy, nabieramy sil, idei, celow. Jestesmy gotowi! Niech ktos tylko gore nam wskaze a my zdobedziemy szczyt! 
Wyruszamy. Pedzimy z wiatrem i pod wiatr. Pokonujemy wszelkie przeszkody; burze, zawieje, ruchome piaski, przemierzajac rowniny, laki w poszukiwaniu naszej gory. Gnamy! Znajdziemy!
Mijaja lata.. Biegniemy i sa momenty kiedy opadamy z sil ale glos w naszej glowie dudni: " nie poddawaj sie!". Glos ten dodaje nam energii, buntuje umysl przeciw cialu.. i pokonujemy tak nastepne odleglosci.. Ale, tak jak w moim przypadku, wczesniej czy pozniej, bieg przeradza sie w marsz, marsz w chod, a z czasem, kazdy kolejny krok sprawia nam bol nie do zniesienia i skutecznie zaglusza wewnetrzny glos, zagrzewajacy do walki.. Nasze zaciecie ustepuje miejsca rezygnacji i pewnego dnia, pelzajac po szyje w bagnie, dochodzimy do wniosku, ze juz wystarczy, ze dalej nie damy rady. Ostatkiem sil wygrzebujemy sie z blota i siadamy na jego skraju, na polanie.. Nie jest zle! Dookola kwitna kwiaty, szumia trawy. Zaczynamy doszukiwac sie dobrych cech mommentu, w ktorym sie znalezlismy... Poddalismy sie ale odpoczywamy. Jest milo. Zielen wplywa na nas kojaco... Mijaja kolejne lata i pewnego dnia, zupelnie przypadkiem, zauwazamy, ze trawy zolkna, ze kwiaty dawno juz przekwitly, ze ze wzgledu na zbyt obfite opady deszczu, przetaczajace sie nawalnice, kleski, otacza nas zgnilizna, szaro- brunatne barwy.. Jestesmy przerazeni naszym odkryciem i chcemy natychmiast wyrwac sie z tego co nas otacza, uciec.. Przypominamy sobie o naszej "mitycznej" gorze.. Tesknata i bol otula nasze serce i umysl.. I juz chcemy ruszyc, gdy uswiadamiamy sobie, ze nie jestesmy w tym miejscu sami, ze nikt w tym miejscu pozostac nie powinien... 
Zostajemy. 
Wracamy do lepianki wspomnien, wyszukujac tych gdzie kwiaty jeszce kwitna a trawa jest soczyscie zielona i to nam musi wystarczyc.. 

Jezeli jeszcze masz sile gnac, to gnaj, to szukaj.
Trzymam kciuki!
pajęczyna
PostWysłany: Sob 15:11, 30 Maj 2015    Temat postu: Rozczarowana

Byłam w małżeństwie, które się rozpadło...przeżywałam to wszystko przez jakiś czas... potem nowy związek, nowe nadzieje, różowe okulary i jakaś pewność, że tym razem to już na zawsze...
Dziś leci chyba 9-ty rok jak jesteśmy razem. Budzę się koło niego z myślą,że nic nas nie łączy, każdy ma swoje życie mimo, że mieszkamy razem.
Jestem rozczarowana... choć to mało by wyrazić to co czuję.
Mam poukładane w życiu wszystko... tak jak zawsze chciałam: dom, dzieci już w tej chwili nastoletnie, dobrze prosperująca firma i człowiek, który jest przy mnie ... Tylko ten człowiek niby przy mnie a niby tylko koło mnie... Jestem zła.. Mam 36 lat i to ma już tak zostać?? Nie chce go zdradzać, oszukiwać...ale żyć z nim już też chyba nie potrafię. Świadomość pustki między nami jest miażdżąca.... odejmująca siły i chęci....
Kilka miesięcy temu pojawiła się myśl, że muszę coś zdecydować... walczyć albo odejść i układać wszystko od nowa.... znowu...
Zygmunt
PostWysłany: Wto 21:05, 26 Maj 2015    Temat postu:

Rób jak chcesz Smile Ktoś robiąc kogoś w "wała" czy dając się "robić" raczej nie zdaje sobie z tego nawet sprawy, jak to się mówi: "to się samo robi", podświadomie, tak zostaliśmy wykreowani oraz przesiąknęliśmy "nowoczesną" kulturą (pomijam osoby wyjątkowo wredne i wyrachowane). Nie ma na tym świecie ludzi bezinteresownych, każdy coś robi z jakiegoś powodu, po głębszym zastanowieniu nawet działalność charytatywna służy "połechtaniu" własnego ego Smile Tak jak już pisałem wcześniej, mając już prawie czterdziechę na karku mogę jednoznacznie stwierdzić ,że nie wierzę w żadną bezinteresowność ludzką. Nie wiem jak to lepiej zobrazować ... Confused Dla mnie to jest tak jak 2 x 2 = 4 Smile Ktoś musi na tym zarobić a ktoś inny musi stracić, prosta zasada rynkowa.
Przez te wszystkie lata wykształciłem tyle mechanizmów obronnych ,że praktycznie nie ma możliwości aby ktoś się przez to "przebił" Smile Muszę przyznać ,że chyba jestem w miarę zadowolonym z życia samotnikiem mającym dużo czasu dla siebie na rozwijanie własnych zainteresowań bez niepotrzebnych "ekscesów" z inną, rzekom "bliską" osobą Very Happy
HAWO
PostWysłany: Nie 11:01, 24 Maj 2015    Temat postu:

A czy nie myślisz że nie koniecznie trzeba kogoś robić w "wała" albo ktoś będzie robił , że jeszcze istnieją ludzie którzy potrafią być otwarci bez żadnych podtekstów . A może na tym polega mój błąd że nadal jestem otwarty i jak ktoś by napisał nadal naiwny .
Wiem że teraz liczy się tylko kasa ale czy na pewno .Myślę że istnieją osoby o czystym sercu i intencjach tyle że niestety trzeba długo szukać i być czujnym żeby ktoś tej otwartości nie wykorzystał .
Zygmunt
PostWysłany: Czw 19:23, 16 Kwi 2015    Temat postu:

Też nie jestem zwolennikiem teorii ,że czas leczy rany i jest jakoby lekarstwem na wszystko. Większość moich negatywnych wspomnień odczuwam jakby miały miejsce wczoraj choć w rzeczywistości wydarzenia te miały miejsce dobrych kilka lat temu ... :/
Gość
PostWysłany: Nie 20:54, 12 Kwi 2015    Temat postu:

Czas nie leczy ran i nawet nie zabliźnia Ja już 5 lat jestem sam po rozstaniu i już nie wierzę w miłość Byłem ze swoją 19 lat i wszystko na nic
Danielik
PostWysłany: Pią 13:12, 10 Kwi 2015    Temat postu:

Mnie też porzuciła po 5 latach związku. Strasznie to przeżyłem. Teraz po 2 latach poznałem fajna dziewczynę ale niestety jestem bardzo nieufny i to psuje nasz związek.
_______________
Piękne sztuczne rzęsy sklep
Zygmunt
PostWysłany: Pon 20:56, 23 Mar 2015    Temat postu:

Najlepiej "zabetonować" swoje serce i próbować nie dać się wciągnąć znowu w to "miłosne bagienko" Smile Jestem samotnikiem i przyzwyczaiłem się do tego i to jest dla mnie chyba jedyna droga w życiu ,która pozwala mi w miarę normalnie i spokojnie żyć oczywiście bez zbędnych wzlotów i upadków spowodowanych ciągłym "przeciąganiem liny" ze swoim partnerem(ką).
W tym przedziale wiekowym powinniście wykazać się już własnym rozumem i wiedzieć ,że w życiu ktoś może was robić w "wała" albo to wy możecie robić w "wała" tego kogoś Smile , innej opcji nie ma jeśli chce się być w związku z drugą osobą.
Papaj89
PostWysłany: Pon 11:16, 23 Mar 2015    Temat postu:

Trzeba to jakoś przeżyć niestety... wiemy że to boli ale nie ma innej opcji
hania38
PostWysłany: Pon 0:25, 23 Mar 2015    Temat postu:

niestety tak jest, takie jest życie...jak jest małżeństwo i do tego dochodzi potem rozwód,walka o dzieci, podział majątku...ja jestem obecnie na etapie walki o właśnie o majątek, ale jest jeden rzeczoznawca majątkowy warszawa który mi pomoże i się nie poddam Smile
rosumie
PostWysłany: Pią 15:26, 23 Maj 2014    Temat postu:

Współczuję, czas leczy rany lub poznasz inną Smile
ewka_marchewka75
PostWysłany: Pią 22:08, 28 Lut 2014    Temat postu:

Każde rozstanie boli, a czas wbrew pozorom nie goi ran tylko je zabliźnia...trudno jest ponownie zaufać, stad tylu samotnych ludzi,niby mamy znajomych,czasami umawiamy się na spotkania ale tak naprawdę nielicznym udaje się wejść ponownie w udany związek.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group