Forum dla samotnych Strona Główna dla samotnych
jesteś samotny/na? nie jesteś sam/sama!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Gościu, usiądż na ławce, a odpocznij sobie...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 21, 22, 23  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum dla samotnych Strona Główna -> 55 do 60 lat
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gg
Gość






PostWysłany: Śro 15:53, 05 Sie 2015    Temat postu:

... Schody życia mają cztery stopnie:
dzieciństwo, młodość, dojrzałość i starość.
Wchodząc ... nie wiesz, na którym stopniu zatrzyma się Twój krok. Ważne żeby tylko każdy przeżyć dobrze....

Chwilka wytchnienia:)Dekalog...wakacyjny:)

1.Człowiek rodzi się zmęczonym i żyje po to by wypocząć.
2.Kochaj swe łóżko jak siebie samego.
3.Odpoczywaj w dzień, abyś mógł spać w nocy.
4.Jeżeli widzisz kogoś odpoczywającego pomóż mu.
5.Praca jest męcząca.
6.Co masz zrobić dziś, zrób pojutrze, będziesz mieć dwa dni wolnego.
7.Jeżeli zrobienie czegoś sprawia Ci trudność — pozwól to zrobić innym.
8.Nadmiar odpoczynku nigdy nikogo nie doprowadził do śmierci.
9.Kiedy ogarnie Cię ochota do pracy, to usiać i poczekaj aż Ci przejdzie.
10.Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia..Smile
...
Przyjaciółka pyta przyjaciółkę:
- czy spotkałaś już w swoim życiu mężczyznę, który delikatnym dotknięciem poruszył w tobie każdy nerw?
- tak spotkałam
- kto to był?
- dentysta.Smile
...
A ty Jasiu jesteś dziecko ślubne czy nieślubne?
- Tak pół na pół.
- ?!
- Ojciec żonaty, matka panna Smile
...
W małej wsi ksiądz rozmawia z parafianką:
- Doszły mnie słuchy, córko, że wczoraj wieczorem ktoś u was straszliwie przeklinał. Tak nie można, dzieci się gorszą, a jaki zły przykład dla sąsiadów.
- Bardzo przepraszam, ale właśnie wybieraliśmy się do kościoła
i mój stary nie mógł znaleźć książeczki do nabożeństwa.Smile
...
Przed cmentarzem na ławce siedzi 2 staruszków i rozmawia:
- A ty, Stasiu, ile masz lat?
- 80, a ty?
- 90
- O, to ci się już nie opłaca wracać do domu!Smile
....
Czasem, kiedy jesteś smutny, nikt nie widzi twojego strapienia....
Czasem, kiedy płaczesz, nikt nie widzi twoich łez...
Czasem, kiedy jesteś szęśliwy, nikt nie widzi twojego uśmiechu..
Czasem, kiedy się śmiejesz, nikt nie widzi twojej radości...
Ale weź tylko pierdnij...Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nadzieja
Gość






PostWysłany: Wto 19:09, 25 Sie 2015    Temat postu:

Ty, który wchodzisz, żeg­naj się z nadzieją...


Bajka o zasmuconym smutku.
..................................................

Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:

– Kim jesteś? Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały:

– Ja? … Nazywają mnie smutkiem

– Ach! Smutek! zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.

– Znasz mnie? zapytał smutek niedowierzająco.

– Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.

– Tak sądzisz … – zdziwił się smutek – to dlaczego nie uciekasz przede mną. Nie boisz się?

– A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?

– Ja … jestem smutny, odpowiedział smutek łamiącym się głosem. Staruszka usiadła obok niego.

– Smutny jesteś … – powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. – A co Cię tak bardzo zasmuciło?

Smutek westchnął głęboko. Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył.

– Ach… wiesz … zaczął powoli i z namysłem – najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy. – I znowu westchnął. – Wiesz …, ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nig bajka terapeutyczna o smutku, zasmucony smutek,dy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności.

– Masz rację – potwierdziła staruszka, – ja też często widuję takich ludzi. Smutek jeszcze bardziej się skurczył. – Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli! Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.

Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia. Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.

– Płacz, płacz smutku, wyszeptała czule. – Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona. Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:

– Ale … ale kim Ty właściwie jesteś?

– Ja? zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko.

– JA JESTEM NADZIEJA!
........................

Tam, gdzie ludzie
dzielą się sercem,
tam rośnie Nadzieja"""
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jesień
Gość






PostWysłany: Pią 13:55, 16 Paź 2015    Temat postu:

DZIEŃ ZACZYNA SIĘ NIE WTEDY, GDY OTWORZYSZ OCZY, ALE WTEDY, KIEDY SPOJRZYSZ NIMI ŻYCZLIWIE NA DRUGIEGO CZŁOWIEKA
Smile
Jesień życia również może być piękna:)

Minęła wiosna, pełna radości,
czas już rysuje zmarszczkami twarze.
Sił też brakuje i bolą kości,
niby wciśnięte w ziemię bagażem.

Lato obfite w deszcze i burze
życie wzmacniało energią słońca.
Nie chciało z nami pozostać dłużej,
też doświadczyło swojego końca.

Teraz nastaje życiowa jesień,
pełna nostalgii, niezwykła pora,
skora do wspomnień, wzruszeń, uniesień,
choć przebogata w swoich kolorach.

Czasem się smucisz, patrząc przez okno,
potem przecierasz oczy w ukryciu.
Twierdzisz, że tylko powieki mokną,
bo przecież piękna jest jesień życia.Smile
.......usmiechnij sięSmile
Kobieta wchodzi do pokoju,patrzy, a tu mąż pakuje walizki.
- Co robisz? - pyta.
- Jest taka mała wyspa, pełna kobiet. Tam za jeden "numerek"kobiety
płacą mężczyznom 20 dolarów! - odpowiada mąż.
Żona lekko się uśmiechnęła i mówi:
- Jak ty przeżyjesz cały miesiąc za 20 dolarów, to jeden Pan
Bóg wie!!!! ...Smile
...
Idzie Jasiu ulicą i spotyka panią nauczycielkę.
-Witaj Jasiu czym się zajmujesz?-Pyta nauczycielka.
-Wykładam chemię.-Odparł Jasiu.
-A gdzie?-Spytała się zaciekawiona nauczycielka.
-W BIEDRONCE!
-Powiedział Jasiu.Smile
...
Mąż pyta żonę::
- Wczoraj w nocy, gdy się kochaliśmy, udawałaś...?
- Nie - odpowiada - naprawdę spałam.:

...
Dziadek dał Jasiowi 20 zł na urodziny. Mama obserwuje Jasia, wreszcie mówi:
- Jasiu, podziękuj dziadziusiowi.
- Ale jak?
- Powiedz tak, jak ja mówię, gdy tatuś daje pieniążki.
Jasiu zwraca się do dziadzia:
- Czemu tak mało?Smile

.... Gdy jesteśmy szczęśliwi, zawsze jesteśmy dobrzy, ale gdy jesteśmy dobrzy, nie zawsze bywamy szczęśliwi."..
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
???/
Gość






PostWysłany: Pon 22:10, 02 Lis 2015    Temat postu:

.............. Można odejść na zaw­sze, by sta­le być blisko.............

Był sobie dziad i baba,

Bardzo starzy oboje,

Ona kaszląca i słaba,

On skurczony we dwoje.

Mieli chatkę maleńką,

Taką starą jak oni,

Jedno miała okienko

I jeden był wchód do niej.

Żyli bardzo szczęśliwie

I spokojnie jak w niebie,

Czemu ja się nie dziwię,

Bo przywykli do siebie.

Tylko smutno im było,

Że umierać musieli,

Że się kiedyś mogiłą

Długie życie rozdzieli.

I modlili się szczerze,

Aby Bożym rozkazem,

Kiedy śmierć ich zabierze,

Zabrała dwoje razem.

– Razem? To być nie może,

Ktoś choć chwilę wprzód skona!

– Byle nie ty, nieboże!

– Byle tylko nie ona!

– Wprzód umrę! – woła baba.

– Jestem starsza od ciebie,

Co chwilę bardziej słaba,

Zapłaczesz na pogrzebie.

– Ja wprzódy, moja miła.

Ja kaszlę bez ustanku

I zimna mnie mogiła

Przykryje lada ranku.

– Mnie wprzódy! – Mnie, kochanie!

– Mnie, mówię! Dośćże tego,

Dla ciebie płacz zostanie!

– A tobie nic, dlaczego?

I tak dalej, i dalej

Jak zaczęli się kłócić,

Jak się z miejsca porwali,

Chatkę chcieli porzucić.

Aż do drzwi, puk, powoli:

– Kto tam? – Otwórzcie, proszę,

Posłuszna waszej woli,

Śmierć jestem, zgon przynoszę!

– Idź, babo, drzwi otworzyć!

– Ot to, idź sam, jam słaba,

Ja pójdę się położyć –

Odpowiedziała baba.

– Fi! Śmierć na słocie stoi

I czeka tam nieboga!

Idź, otwórz z łaski swojej!

– Ty otwórz, moja droga.

Baba za piecem z cicha

Kryjówki sobie szuka,

Dziad pod ławę się wpycha…

A śmierć stoi i puka.

I byłaby lat dwieście

Pode drzwiami tak stała,

Lecz znudzona, nareszcie

Kominem wejść musiała.

.........Nie bądź pew­ny, że masz czas bo pew­ność niepewna....
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 19:41, 31 Gru 2015    Temat postu:

Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych dni twego życia! Wracaj do nich, ilekroć w twoim życiu wszystko zaczyna się walić.

Daleko w górach żył sobie mędrzec. Stary był, wiekowy, ponoć od niepamiętnych czasów zamieszkiwał swoją jaskinię. Ludzie mówili, że zawsze tam był. Pustelnicze życie wybrał, by mądrość tego świata zgłębiać. Medytować, rozmawiać z duchami, obcować z bogami. Podobno na każde pytanie odpowiedź znał. I młodych, żądnych wiedzy, uczył. Nie wszystkich jednak, a tylko tych, którzy zasłużyli na to otwartością swego umysłu.

I zdarzyło się pewnego dnia, że młody Vermin zapragnął poznać odpowiedzi na dręczące go pytania. Ciekawy świata, baczny obserwator, przyglądał się ludziom, ich zachowaniu i życiu. I rozmyślał po całych dniach, zgłębiając w duszy tajniki ludzkich działań. Gdy jego uszu doszły plotki, że mędrzec zna wszystkie odpowiedzi, zapragnął z nim porozmawiać. I zadać pytania, uczyć Przypowieść o słowachsie od niego. Założył tedy wygodne, mocne sandały, w plecak prowiant zapakował, na grzbiet pelerynę zarzucił i na głowę kapelusz dla ochrony przed słońcem wciskając, ruszył w góry, na poszukiwania pustelnika.

Przez tydzień błądził Vermin po szczytach i urwiskach, wypatrując śladów mistrza. Aż znalazł ukryte w skale stopnie, prowadzące do jaskini, przed którą paliły się dwie pochodnie. Z wnętrza dochodził cichy śpiew....

Znalazł starca siedzącego w głębi jaskini, przy niewielkim ognisku. Stara twarz przypominała pomarszczone jabłko. Zamknięte powieki zapadały się w oczodołach, a wargi mędrca poruszały się nieustannie w melodyjnym zaśpiewie. Jego długie, siwe włosy opadały wzdłuż pleców, a broda dostojnie spływała na kolana. Słysząc odgłos kroków pustelnik otworzył oczy. Na Verminie spoczęło spojrzenie podobne rozżarzonym węgielkom.

- Przyszedłeś – rozległ się suchy szept starego człowieka. - Przyszedłeś po odpowiedź. Po naukę...
- Tak, panie – odparł młodzieniec tonem pełnym szacunku. - Wieść niesie, że odpowiedzi na wszelkie pytania poznałeś.
- Pytać chcesz... - starzec nieznacznie uniósł głowę. - Pytaj zatem...
- Patrzę na ludzi – Vermin usiadł przy ognisku, wyciągając zziębnięte ręce nad ogień. - Uczę się ich, staram się zrozumieć ich dusze, ich serca. Lecz choćbym nie wiem, jak długo się im przyglądał, nie potrafię ich poznać. Wciąż stanowią dla mnie zagadkę... Zwłaszcza to, co mówią. To o słowa, jakie z ich ust padają, chciałbym cię zapytać...
Starzec czekał, patrząc w milczeniu poprzez płomienie, wprost w oczy młodego człowieka.
- Chciałbym cię zapytać – ciągnął Vermin – dlaczego ludzie tak lekkomyślnie złe słowa wypowiadają? Te raniące, bolesne, kłujące dotkliwie? Niekoniecznie prawdziwe, lecz przeszywające serca śmiertelnym bólem? Rozdzierające duszę? I czemu jest tak, że inni tak szybko i łatwo podchwytują je, kierując przeciwko komuś? Czemuż nie zastanowią się choć przez chwilę, nim wypowiedzą to wszystko?
Młodzieniec coraz szybciej oddychając wyrzucał z siebie zdanie jedno po drugim, nabierając łapczywie powietrza:
- Powiedz mi, mędrcze, dlaczego tak łatwo im te słowa złe przychodzą, a dobre z takim trudem są wypowiadane? Dlaczego tak rzadko je słyszymy? Dlaczego, choć prawdziwe, tak rzadko są przyjmowane za dobrą monetę? Skąd bierze się w ludziach nieufność do słowa dobrego, niewiara w szczere intencje dobrych i miłych słów? Czemu, wiedząc, jak bardzo bolą te złe i niesprawiedliwe, wzbraniają się przed przyjęciem tych dobrych? Mistrzu???
Starzec, biorąc głęboki oddech, podniósł się wyprostowany.
- Wstań! - polecił władczym głosem, jakże innym od wcześniejszego, trzaskającego szeptu.
Vermin stanął więc twarzą w twarz z pustelnikiem. Dopiero teraz uzmysłowił sobie, jak wysoki jest ten człowiek. Choć w swojej wiosce za niskiego nie uchodził, ten starzec przewyższał go o głowę. I patrzył teraz na niego badawczo...
Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, mędrzec potężnym ciosem w żołądek powalił młodzieńca na ziemię. Vermin, z trudem łapiąc powietrze, jak najszybciej zerwał się z powrotem na równe nogi, szykując się do oddania ciosu. To, co go powstrzymało to fakt, że przeciwnik stał nieruchomo, nawet nie szykując się do jakiejkolwiek obrony.
- Podejdź! - rozkazał starzec.
Młody człowiek powolnym krokiem zbliżył się nieco. Widząc unoszące się ramię pustelnika, odruchowo cofnął się o krok. Starzec jednak nie ponowił ciosu, jak oczekiwał Vermin, lecz kojącym, łagodnym ruchem, położył mu dłoń na barkach... W oczach starca coś zabłysło, gdy spokojnym głosem mówił:
- Wyjdziesz teraz przed jaskinię i powrócisz do mnie w momencie, gdy znać będziesz odpowiedź na swoje pytania.
Vermin, nieco zataczając się po wcześniejszym ciosie, opuścił pieczarę. W podmuchach chłodnego wiatru, pośród majestatycznych szczytów, usiadł, spoglądając na krążące pod niebem orły. Myślał... Myślał, dopóki noc nie rozświetliła mu ciemności iskierkami gwiazd. Wtedy to, odprowadzany srebrzystym blaskiem księżyca wrócił do jaskini. Stary pustelnik wciąż siedział przy ognisku, mamrocząc coś pod nosem, jakby w ogóle nie ruszał się stamtąd tego dnia. Jednak i tym razem natychmiast otworzył oczy, bezbłędnie wyczuwając obecność gościa. W jego spojrzeniu było oczekiwanie.
- Już wiem – młodzieniec patrzył przez płomienie. - Pierwszy cios, to słowa złe. Drugi gest, to słowa dobre...
- Dlaczego? - zapytał mędrzec.
- Słowa złe przychodzą znienacka – rozpoczął Vermin. - Są bolesne, uderzają szybko i twardo. Wyciskają łzy. Sprawiają, że upadamy. Czasem ciężko się po nich podnieść. Długo o nich pamiętamy. Stąd z nieufnością przyjmujemy później słowa dobra, czyli tamten spokojny gest. Dobre słowo jest delikatne, ciche, łagodne. Nabrawszy jednak nieufności do wcześniej raniących nas złych słów, podświadomie oczekujemy tego samego. I nie przyjmujemy, cofamy się, nie wierzymy. Trzeba długo odbudowywać zaufanie człowieka, by bez wątpliwości przyjmował słowa dobre...
Starzec w zadumie pokiwał głową. W jego oczach błysnęło uznanie.
- Gratuluję – szepnął. - Znalazłeś odpowiedź...

Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego, co robisz.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 0:58, 08 Lut 2016    Temat postu:

Wyobraź sobie, że życie jest grą, podczas której żonglujesz pięcioma piłeczkami. Są to: praca, rodzina, zdrowie, przyjaciele i uczciwość. Przez cały czas starasz się utrzymać je wszystkie w powietrzu. Nagle pewnego dnia dochodzisz do wniosku, że praca to piłka z gumy. Nawet jeżeli ją upuścisz, odbije się i wróci. Pozostałe cztery - rodzina, zdrowie, przyjaciele i uczciwość - zostały wykonane ze szkła. Gdy któraś z nich upadnie, nieodwracalnie porysuje się, pęknie lub, co gorsza, może się nawet rozbić.

Dopiero gdy człowiek zrozumie naukę płynącą z opowiastki o pięciu piłeczkach, może zacząć pracować nad zachowaniem w życiu niezbędnej równowagi
.......

Dwa podróżujące anioły zatrzymały się na noc w domu bogatej rodziny. Rodzina była niegrzeczna i odmówiła aniołom nocowania w pokoju dla gości, który znajdował się w ich rezydencji. W zamian za to anioły dostały miejsce w małej, zimnej piwnicy. Po przygotowaniu sobie miejsca do spania na twardej podłodze, starszy anioł zobaczył dziurę w ścianie i naprawił ją. Kiedy młodszy anioł zapytał dlaczego to zrobił, starszy odpowiedział:
"Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają."
Następnej nocy anioły przybyły do biednego, ale bardzo gościnnego domu farmera i jego żony, by tam odpocząć. Po tym jak farmer podzielił się, resztą jedzenia jaką miał, pozwolił spać aniołom w ich własnym łóżku, gdzie mogły sobie odpocząć. Kiedy następnego dnia wstało słońce, anioły znalazły farmera i jego żonę zapłakanych. Ich jedyna krowa, której mleko było ich jedynym dochodem, leżała martwa na polu.
Młodszy anioł, był w szoku i zapytał starszego anioła:
"Jak mogłeś do tego dopuścić?".
"Pierwsza rodzina miała wszystko i pomogłeś im" -oskarżył.
"Druga rodzina miała niewiele i dzieliła się tym co miała, a ty pozwoliłeś, żeby ich jedyna krowa zdechła".
"Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają" - opowiedział starszy anioł. "Kiedy spędziliśmy noc w piwnicy tej rezydencji, zauważyłem że w tej dziurze w ścianie było schowane złoto. Od czasu kiedy właściciel się dorobił i stał się takim chciwcem niechętnym do tego by dzielić się swoją fortuną, w związku z czym zakleiłem tą dziurę w ścianie, by nie mógł znaleźć złota znajdującego się tam. W noc, która spędziliśmy w domu biednego farmera,Anioł Śmierci przyszedł po jego żonę. W zamian za nią dałem mu ich krowę. RZECZY NIE ZAWSZE SĄ TAKIE NA JAKIE WYGLĄDAJĄ ."

Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu i szybko odchodzą...
Niektórzy ludzie stają się naszymi przyjaciółmi i zostają na chwilę... zostawiając piękne ślady w naszych sercach... i nigdy nie będziemy dokładnie tacy sami bo zawarliśmy nowe przyjaźnie!!!

Wczoraj jest historią. Jutro jest tajemnicą. Dziś jest darem.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NN
Gość






PostWysłany: Nie 11:52, 29 Maj 2016    Temat postu:

SmileSmile:)Co jest najśmie­szniej­sze w ludziach:

Zaw­sze myślą na od­wrót: spie­szy im się do do­rosłości, a po­tem wzdychają za ut­ra­conym dzieciństwem. Tracą zdro­wie by zdo­być pieniądze, po­tem tracą pieniądze by odzys­kać zdro­wie. Z troską myślą o przyszłości, za­pomi­nając o chwi­li obec­nej i w ten sposób nie przeżywają ani te­raźniej­szości ani przyszłości. Żyją jak­by nig­dy nie mieli um­rzeć, a umierają, jak­by nig­dy nie żyli.
.......


Stary budowniczy chciał przejść na emeryturę. Powiedział o tym swojemu pracodawcy, a ten poprosił go o to, aby zbudował jeszcze jeden dom. Budowniczy zgodził się, ale z czasem było widać, że nie przykłada się do pracy. Był niedokładny, używał słabych materiałów do budowy i wszystko robił, żeby tylko szybciej skończyć.
Kiedy skończył, pracodawca przyszedł na inspekcję domu. Stanął w drzwiach wejściowych wyciągnął klucze z kieszeni i powiedział do budowniczego: - To Twój dom, przyjmij go jako prezent ode mnie za te wszystkie lata pracy. Budowniczy był w szoku.
Co za wstyd! Gdyby budowniczy wiedział, że budował dla siebie, wszystko zrobiłby inaczej.

Tak samo jest z nami. Budujemy swoje życie dzień po dniu i często nie wysilamy się za bardzo. Później jesteśmy w szoku, kiedy zdajemy sobie sprawę, że tym życiem które budowaliśmy w niewłaściwy sposób, musimy teraz żyć. Gdybyśmy tylko wiedzieli, że to dla nas....
Gdybym tylko wiedziała, że angielski będzie mi potrzebny ....
Gdybym tylko wiedziała, że to tak się skończy, to nie robiłabym tego...
Gdybym tylko wiedziała, że nie wolno tak robić....
Ile razy powtarzaliśmy sobie w duchu te zdania, albo podobne? Ile razy pukaliśmy się w głowę, myśląc: "Jak mogłam tak zrobić?", albo "Jak mogłam tego nie zrobić?"

Błędy zdarzają się każdemu i nie ma w tym nic złego. Gorzej jest jednak, kiedy z błędów nie wyciągamy żadnych wniosków lub nawet nie próbujemy zrobić wszystkiego, aby tym błędom zapobiec.
Przecież to my jesteśmy budowniczymi swojego życia i każdego dnia, deska po desce, budujemy je. To w jaki sposób budujesz zależy wyłącznie od nas.
Ktoś kiedyś powiedział, że życie to projekt - zrób go sam!
Nasze podejście i wybory, jakie podejmujemy, budują nasze życie - dom, w którym jutro będziemy żyli.

Toteż....
* rozwijajmy w sobie pozytywne emocje, takie jak szczęście, radość, być może pasje...
* zmieńmy swoje spojrzenie na przyszłość oraz jej zawartość - by pamiętać tylko to, co pozwoli być lepszym i bardziej zadowolonym z życia
* cieszmy się z każdego dnia
* umiejmy radzić sobie ze stresem i cieszyć się życiem, zamiast zamartwiać się i wiecznie denerwować
* zmieńmy złe nawyki na coś pozytywnego i dobrego

przecież nie urodziliśmy się, potrafiąc chodzić, pisać, czytać i mówić, prawda? Tych wszystkich umiejętności nauczono nas kiedy ich potrzebowaliśmy. Dlaczego nie mielibyśmy nauczyć się tego właśnie teraz, być może tego nowego spojrzenia na przyszłość, którego teraz być może nam potrzeba? (jak wówczas, gdy potrzebowaliśmy nauki chodzenia, mówienia... itp)

" Życie jest zmianą. Jeśli przestaniesz się zmieniać, przestaniesz żyć"
Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 11:11, 01 Lis 2016    Temat postu:

"Są chwile i ludzie których się nie zapomina"///

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze......///

Był jeden chłop bardzo biedny, a tak mu Pan Bóg błogosławił, że mu się ciągle dzieci rodziły. Już też w tej wsi nikt nie chciał stawać w kumy. Więc poszedł na granice wsi szukać kumotrów. I spotkał na drodze babę jedną, która go pyta:
- Czego chcesz, kumie?
- Moja babusiu, nie mogę kumotrów dostać do dziecka - odpowiada.
- No to ja ci będę trzymać do chrztu.
A była to Śmierć.
Na chrzciny zeszli się ludzie. Po chrzcinach baba mówi:
- Mój kumie, muszę ci też poradzić w twojej biedzie, żebyś się dorobił trochę. Powiem ci prawdę, jestem Śmierć, ale nie lękaj się. Uczyń się doktorem, a jak pójdziesz do chorego, uważaj, gdzie ja będę stała u łóżka - będziesz mnie widział, choć mnie drudzy nie zobaczą. Jeżeli w nogach chorego będę, podejmuj się kuracji i dawaj mu jakich lekkich ziółek, bo on wyzdrowieje, a tobie będą dobrze płacić. Ale jak mnie zobaczysz w głowach łóżka, to kiwnij głową i odejdź, bo tam już żadnego nie będzie ratunku.
Chłop na to przystał i tak robił, jak mu powiedziała. Dobrze mu się wiodło i wsławił się jako dobry doktor. I trwało to długie lata. Aż wreszcie i on sam zaczął chorować i wiedział, że i jemu także ukaże się Śmierć, ale nie wiedział gdzie, czy w nogach, czy w głowach. Kazał więc sobie zrobić łóżko na sprężynach czy na kołowrocie, żeby się mogło zaraz obrócić, na wypadek gdyby mu Śmierć w głowach stanęła.
Nareszcie zobaczył ją, że podchodzi i kiedy się ku głowie zbliżała, on smyk, i wykręcił łóżko tak, że ona stała w nogach. Śmierć za nim, a on jej umyka. W końcu, po długiej gonitwie, zniecierpliwiona, łapie go za głowę i woła: - Mój kumie, nie pomoże kręcić, wiercić, kiej trzeba na tamten świat lecieć!
I udusiła go. Smile

"Można odejść na zawsze, by stale być blisko..."///
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tt
Gość






PostWysłany: Śro 20:50, 28 Gru 2016    Temat postu:

Każdy ma coś, co może dać innym....

Był sobie pewnego razu anioł, którego słabością największą była miłość do ludzi i chęć pomagania im. Obserwował z wysoka ich losy, ich cierpienia i problemy – jedyne czego chciał, to pomóc im, ulżyć w ich ciężkiej doli. I zdarzyło się tak, że gdy miał już dość przyglądania się tylko, sfrunął na ziemię, w majestacie blasku i szumu skrzydeł i pomógł. Jednej osobie, drugiej, trzeciej... Pojawiał się tylko na chwilę lecz wszędzie tam, gdzie się pojawił – nagle los się odmieniał. Ktoś znajdował pracę, ktoś odzyskiwał utraconą miłość, ktoś wyzdrowiał z nieuleczalnej choroby... Ludzie z ust do ust przekazywali sobie opowieść o przychodzącym znikąd aniele, który wszystkim pomaga, spełnia życzenia, ulepsza człowiecze życie...

Pewnego dnia jednak, pośrodku zatłoczonej ulicy, ktoś rozpoznał anioła i gromkim głosem krzyknął: „To on!!!” Jak na komendę ludzie rzucili się w jego stronę, wykrzykując swoje prośby, pragnąc mocy, żądając cudów. Tłoczyli się wokół niego jak mrówki, wyciągając ręce, szarpiąc go, wyrywając pióra, przepychając się do niego. Każdy chciał mieć kawałek dla siebie. W ścisku zadeptywali siebie nawzajem, lgnąc do obietnicy spełnienia marzeń. Krzyczeli, szarpali, darli, drapali, rozpychali się i bili... Anioł stał w pokorze...

Nie minęło zbyt wiele chwil, a ulica opustoszała. Pośrodku pozostała tylko jedna postać... W podartej szacie, z powyrywanymi włosami, pooraną paznokciami twarzą, krwią cieknącą cienkim strumyczkiem z nosa... i z kikutem prawego skrzydła, w którym już piór nie było a jedynie strzęp żałosny... Zraniony anioł kulejąc, powlókł się przed siebie, w gardle dusząc gorycz zawodu. To nie byli ludzie – opanowani niepohamowaną żądzą spełnienia swoich pragnień, przemienili się w dzikie zwierzęta. Gdy miast anioła w ich drapieżnych rękach pozostał jedynie strzęp postaci – odstąpili widząc, że nic z ich marzeń nie będzie. Niektórzy nawet przeklinali go i lżyli, że nie zechciał im pomóc. To bolało... Bardziej niż zadane fizycznie rany...

Anioł stracił swoją wiarę w ludzi. Dzień po dniu wędrował ulicami, popychany przez mijających ludzi, w których oczach widział jedynie pogardę i niechęć. „Kaleka... brudas... odmieniec...” - słyszał ich myśli. Dostrzegał ich pełne odrazy miny. Jego szare oczy zachodziły wtedy łzami. Chciał wykrzyczeć, że to oni takim go uczynili, że to przez nich tak wygląda, ale przecież był aniołem. Nie mógł tego powiedzieć nikomu prosto w twarz. Cierpiał więc dalej w milczeniu.

Jego biała szata wkrótce poszarzała, postrzępione jej skrawki luźno zwisały z wychudzonego ciała. Kikut obszarpanego skrzydła zabliźnił się i już tak nie promieniował bólem (drugie skrzydło przezornie ukrył pod szatą, przywiązane ściśle do pleców). Na twarzy pozostała mu brzydka blizna po wyjątkowo mocnej ranie zadanej paznokciem przez jakąś krzykliwą kobietę. Skołtunione, długie włosy pozlepiały się w strąki i straciły dawny blask.

Każdego dnia anioł tęsknie patrzył w niebo. Na niebieskie przestworza, na białe obłoki skąpane w złotym blasku słońca. I marzył. Marzył, by móc znowu latać, poczuć wiatr pod skrzydłami, spojrzeć z góry na cały świat, poczuć ten smak wolności. Tęsknił i z każdym mijającym dniem tęsknota się wzmagała. Wielekroć nieświadomie chciał wzbić się w górę, a wtedy przejmujący ból brakującego skrzydła przypominał o niemożności zrealizowania marzeń. Zastygał wtedy w miejscu, patrząc prosto w niebo, a po jego policzkach spływały duże łzy...

Pewnego dnia siedział skulony na krawężniku, ramionami obejmując kolana, ze spuszczoną w dół głową. Obserwował strużkę wody spływająca do kanału ściekowego, rozmyślając nad własnym upływającym życiem. W tafli wody odbijało się błękitne niebo – jego tęsknota i nieosiągalne marzenie. I nagle odbite w wodzie niebo przesłonił cień, a na jego ramieniu spoczęła czyjaś dłoń. Uniósł głowę i spojrzał prosto w głęboką zieleń przenikliwych oczu kobiety. Rozpoznał ją natychmiast: ona też była aniołem – nie sposób było się pomylić. Chwilę przed tym, jak jego wzrok spoczął na jej barkach wiedział – była taka jak on. Jak siostra bliźniaczka, jak lustrzane odbicie jego samego. Z tym samym bólem w oczach, z tak samo uszkodzonym skrzydłem, z tą samą tęsknotą, która bezgłośnie wyrywała się z całego jej ciała...

Wstał powoli, ujmując jej delikatną dłoń. Ich twarze rozjaśnił uśmiech zrozumienia. Bez słowa, w absolutnym milczeniu, stojąc naprzeciw siebie, uwolnili swoje pojedyncze skrzydła. Objęli się mocno w bratnim porozumieniu dusz i niczym jedno ciało poruszyli skrzydłami – każde swoim. Kurz zatańczył nad miejskim brukiem, gdy wznosili się w powietrze, rytmicznie, majestatycznie, odzyskując dawną chwałę, blask i moc... Poszybowali ku błękitnym przestworzom, nurzając się w obłokach, kąpiąc w słonecznym blasku... Wiatr niósł ich perlisty śmiech...
...bo nawet zraniony anioł może znowu latać

Pomagając innym , pomagasz i sobie...Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 20:24, 30 Sty 2017    Temat postu: MS

Starość, proszę mi wierzyć, jest dobrą i przyjemną rzeczą. To prawda, że schodzi się ze sceny delikatnie przygarbionym, ale dostaje za to wygodne miejsce na przedzie jako widz."

Pewna starsza pani mieszkała za miastem wraz z córką i wnuczkiem
Mijały lata, a jej ręce stawały się coraz słabsze i słabsze, podobnie jak jej wzrok i słuch. Bardzo chciała być użyteczna, ale choroby i starość spowodowały, że miała niezręczne i niepewne ruchy. Tak więc babunia tłukła naczynia, gubiła sztućce, rozlewała wodę i potrawy.

Pewnego dnia jej córka, rozdrażniona tym, że matka zbiła jeszcze jeden cenny talerz, posłała chłopca, by kupił drewniany talerz dla babci.

Chłopiec ociągał się, ponieważ wiedział, że to upokorzyłoby jego babunię. Głucha na jego wywody matka zmusiła go do posłuszeństwa.

Ale chłopiec wrócił do domu nie z jednym, lecz z dwoma drewnianymi talerzami.

- Przecież ci mówiłam, żebyś kupił jeden! - zgromiła go matka. - Czy nie zrozumiałeś?

- Owszem - odrzekł chłopiec - ale drugi kupiłem dla ciebie, kiedy będziesz stara.
_______________________________

Na samotność skazują człowieka nie wrogowie, lecz przyjaciele...

Nie pogardzaj człowiekiem, który jest stary, ponieważ niektórzy z nas też się zestarzeją....
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 18:29, 29 Kwi 2017    Temat postu:

Czym jest szczęście

Pewien człowiek, który był wciąż smutny i nie potrafił odnaleźć w życiu radości, usłyszał podczas przechadzki w parku śpiewającego cudnie ptaka:

- Zazdroszczę Ci - powiedział, stanąwszy pod drzewem - Musisz być bardzo szczęśliwy, skoro tak pięknie wyśpiewujesz swoją radość.

- Ale ja nie dlatego śpiewam, że jestem szczęśliwy - odpowiedział ptak. - Jestem szczęśliwy, dlatego że śpiewam.Smile

.........Nasza wartość.............

Dobrze znany mówca rozpoczął seminarium trzymając w ręku dwudziestodolarowy banknot. Do dwustu osób na sali skierował pytanie:

- Kto chciałby dostać ten banknot?

Ludzie zaczęli podnosić ręce. Spiker powiedział:

- Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie że coś zrobię... - i zaczął miąć banknot. Pokazał zgnieciony banknot i zapytał:

- Kto w dalszym ciągu to chce?

Ręce znowu się podniosły...

- A gdybym zrobił to? - zapytał mówca.... i rzucił banknot na ziemię. Podeptał go butami i podniósł - był pomięty i brudny....

- A teraz kto chce te pieniądze?

Ręce podniosły się po raz trzeci!!!

- Moi przyjaciele odebraliście bardzo cenną lekcję. Nie ma znaczenia co zrobiłem z tym banknotem, ciągle chcieliście go dostać, ponieważ nie zmniejszyłem jego wartości. To jest wciąż warte 20$!!!

Wiele razy w życiu jesteśmy powaleni na ziemię, zmięci i rzuceni w błoto przez decyzje, które kiedyś podjęliśmy i okoliczności, które stanęły nam na drodze. Czujemy się przez to mniej wartościowi. Ale to nie ma znaczenia, co się stało i co się jeszcze stanie...

TY nigdy nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, jesteś ciągle bezcenny dla tych, którzy Cię kochają.

Wartość naszego życia nie wynika z tego co robimy, ani nie zależy od tego, kogo znamy, lecz KIM JESTEŚMY!

Jesteś wyjątkowy! Nigdy o tym nie zapomnij!

Licz swoje błogosławieństwa, nie problemy!
......
* Nie szukaj mądrości w bibliotekach całego Świata, znajdziesz ją w Sobie.Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 11:51, 21 Cze 2017    Temat postu:

Smile
Nie ważne kim jesteś, tylko jaki jesteś.


Znany amerykański doradca inwestycyjny siedział na przybrzeżnej skałce w małej meksykańskiej wiosce, gdy do brzegu przybiła skromna łódka z rybakiem. W łódce leżało kilka wielkich tuńczykow. Amerykanin, podziwiając ryby, spytał Meksykanina:

- Jak długo je łowileś?

- Tylko kilka chwil.

- Dlaczego nie łowiłeś dłużej - złapałbyś więcej ryb?

- Te, które mam całkiem wystarczą na potrzeby mojej rodziny.

Amerykanin pytał dalej:

- Na co więc poświęcasz resztę czasu?

- Śpię długo, trochę połowię, pobawię się z dziećmi, spędzę sjestę z moją żoną, wieczorem wyskoczę do wioski, gdzie siorbię wino i gram na gitarze z moimi amigos - pędzę wypełnione zajęciami i szczęśliwe życie.

Amerykanin zaśmiał się ironicznie i rzekł:

- Jestem absolwentem Harvardu i mogę ci pomóc. Powinieneś spędzać więcej czasu na łowieniu, wtedy będziesz mógł kupić większą łódź, dzięki niej będziesz łowił więcej i będziesz mógł kupić kilka łodzi. W końcu dorobisz się całej flotylli. Zamiast sprzedawać ryby za bezcen hurtownikowi, będziesz mógł je dostarczać bezpośrednio do sklepów, potem założysz własną sieć sklepów. Będziesz kontrolował połowy, przetwórstwo i dystrybucję. Będziesz mógł opuścić tę malą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, później Los Angeles, a nawet do Nowego Jorku, skąd będziesz zarządzał swoim wciąż rosnącym biznesem.

Meksykanski rybak przerwał:

- Jak długo to wszystko będzie trwało?

- 15, może 20 lat.

- I co wtedy?

Amerykanin uśmiechnął się i stwierdził:

- Wtedy stanie się to, co najprzyjemniejsze. W odpowiednim momencie będziesz mógł sprzedać swoją firmę na giełdzie i stać się strasznie bogatym, zarobisz wiele milionów.

- Milionów? I co dalej?

- Wtedy będziesz mógł iść na emeryturę, przeprowadzić się do małej wioski na meksykańskim wybrzeżu, spać długo, trochę łowić, bawić się z dziećmi, spędzać sjestę ze swoją żoną, wieczorem wyskoczyć do wioski, gdzie będziesz siorbał wino i grał na gitarze ze swoimi amigos...

Te­raz, gdy już nau­czy­liśmy się la­tać w po­wiet­rzu jak pta­ki, pływać pod wodą jak ry­by, bra­kuje nam tyl­ko jed­ne­go: nau­czyć się żyć na ziemi jak ludzie. Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gg
Gość






PostWysłany: Nie 8:22, 03 Wrz 2017    Temat postu:

Smile
-Puchatku?
-Tak Prosiaczku?
-Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić, że jest jesteś......

Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia
oraz ludzkie cechy - takie jak:
dobry humor, smutek, mądrość, duma;
a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.


Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu
- miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować ?
Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.


Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość.
Niestety nie mogę cię wziąźć!
Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.

Na zbutwiałej lódce podpłynal Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam.
- Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.

Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.



Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...


Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze soba ! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.


Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.


- Czas ? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł ?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
- Odrzekła Wiedza.
__________________
W zyciu nie chodzi o posiadanie samych dobrych kart, ale o umiejętne granie tymi które już masz w ręku......Smile.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tt
Gość






PostWysłany: Śro 19:57, 18 Paź 2017    Temat postu:

Ku refleksji......

....Nie czekaj, pora nigdy nie będzie idealna......

BEZCENNY CZAS

W kolejce w aptece stało kilka osób, trochę zniecierpliwionych. Obsługiwana przez farmaceutę kobieta w średnim wieku nie mogła zdecydować się na rodzaj pasty do zębów oraz wielkość i twardość szczoteczki. Popisywała się znawstwem przedmiotu, tłumaczyła farmaceucie, jak jest to ważne zagadnienie dla jamy ustnej, zmieniała zdanie, marudziła. Stojący za nią starszy mężczyzna próbował bardzo grzecznie wpłynąć na jej decyzję i przyspieszyć obsługę.

- Bardzo panią przepraszam - zwrócił się do kobiety - ale ogromnie mi się spieszy. Może zastanowiłaby się pani gdzieś na boku i podjęła ostateczną decyzję, a w tym czasie pan obsłużyłby kilka osób
Kobieta, wyraźnie poirytowana zwróceniem jej (!) uwagi, spojrzała na niego zimno i nieprzyjemnie i w nonszalancki sposób odpowiedziała:

- A gdzież to takiemu staruchowi jak pan może się jeszcze spieszyć?

Przez jej twarz przeleciał szyderczy uśmiech. W aptece zrobiło się bardzo cicho. Starszy mężczyzna uśmiechnął się do niej i spokojnie powiedział:

- Szanowna pani, mam siedemdziesiąt lat, w moim wieku każda minuta jest bezcenna.

- O, niech pan nie przesadza - kobieta nie zmieniała tonu – jeszcze pan zdąży. Co, spieszy się pan, bo czeka na pana jakaś „specjalna okazja”?

- dokończyła już wyraźnie złośliwie i nieprzyjemnie. Mężczyzna popatrzył jej prosto w oczy i zaczął mówić:

- Dwa lata temu otworzyłem szufladę w komodzie mojej żony i wyjąłem z niej płaski karton, w którym była jej piękna jedwabna bluzka z przepiękną, ręcznie haftowaną koronką. Kupiłem ją jej trzydzieści lat wcześniej, gdy po raz pierwszy byliśmy w Nowym Jorku. Nigdy jej nie założyła, czekała z tym na jakąś specjalną okazję. Dobrze, pomyślałem, dzisiaj jest ta specjalna okazja. Zbliżyłem się do jej łóżka i położyłem tę śliczną bluzkę, obok innych rzeczy przy jej głowie. Niedługo zaczną ją ubierać do trumny. Po krótkiej, gwałtownej chorobie dzień wcześniej zmarła.

Kobieta spuściła wzrok.
Każdy dzień, który przeżywamy - kontynuował starszy pan - jest tą specjalną okazją. Nasze okazje już minęły. Nie wolno tracić czasu i odkładać wszystkiego na potem.
Od tego dnia więcej czytam, a mniej sprzątam.
Siadam na tarasie i rozkoszuję się urodą okolicy bez poczucia winy, że nie wyplewiłem ogródka.
Spędzam jak najwięcej czasu z moimi bliskimi i przyjaciółmi, a mniej się martwię jutrem.
Zrozumiałem, że życie to ciągłość doświadczeń, które trzeba przeżyć w radości, a nie próbować je przetrwać lub ścierpieć.
Już niczego nie odkładam na potem.
Piję codziennie z moich antycznych kryształowych kieliszków.
Zakładam nowe ubranie na zakupy w hipermarkecie, jeżeli tylko mam na to ochotę.
Nie zachowuję moich najlepszych perfum na specjalne wizyty, tylko używam ich codziennie, kiedy pragnę poczuć je na sobie.
Wyrzuciłem ze swojego słownika zwroty: „może kiedyś”, „pewnego dnia”.
Jeżeli coś jest warte zobaczenia, usłyszenia lub przeżycia, chcę to zobaczyć, usłyszeć i przeżyć teraz.
Każdego dnia rano powtarzam sobie, że ten dzień jest wyjątkowy i dzisiaj czeka mnie coś naprawdę ekscytującego.
Każdy dzień, każda godzina, każda minuta jest nią.

Dlatego, niech mi pani wybaczy, nie mogę sobie pozwolić na ich bezsensowne tracenie w kolejkach.

Tylko dlaczego tak rzadko o tym pamiętamy?Smile

Choć nikt nie może cofnąć się w czasie i zmienić początku na zupełnie inny, to każdy może zacząć dziś i stworzyć całkiem nowe zakońćzenie:)
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hm...
Gość






PostWysłany: Pią 10:04, 15 Gru 2017    Temat postu:

.....Miarą człowieka nie jest majątek, mądrość i to co mówi. Naprawdę liczą się tylko czyny - dobre i złe....

PUSTE PUDEŁKO......

Mała dziewczynka przygotowała podarunek na Boże Narodzenie. Owijała pudełko w piękny, kolorowy papier, zużywając go bardzo dużo i robiąc przesadne kokardy.
– Co robisz?! – skarcił ją ojciec – tak tylko zniszczysz cały swój papier. Czy wyobrażasz sobie, ile on kosztuje?
Dziewczynka z załzawionymi oczami skryła się w kącie, mocno przyciskając do serca swoje pudełko. W wigilijny wieczór, stąpając lekko jak ptak, zbliżyła się do taty, który siedział za stołem i położyła przed nim pakunek w ozdobionym papierze.
– Tatusiu, to dla ciebie – wyszeptała.

Ojciec zmiękł, bo odczuł, że był zbyt ostry. A ona po tym wszystkim przynosi mu podarunek.
Rozwinął powoli tasiemkę, rozpakował kolorowy, złocisty papier i powoli otworzył pudełko. Było puste.
Niespodzianka wydawała mu się niemiła, rozzłościła go ponownie.
Wybuchnął:
– Zmarnowałaś tyle papieru i tyle tasiemek, aby zapakować puste pudełko?
Duże oczy dziewczynki ponownie wypełniły się łzami.
– Tatusiu, przecież pudełko nie jest puste. Wypełniłam je tysiącami pocałunków.
..................
Jest pewien człowiek, który w pracy, na swoim biurku, trzyma pudełko po butach.
Wszyscy mówią, że jest puste.
– Nie. Jest wypełnione miłością mojej córki – odpowiada mężczyzna.

.............................................
Nie jest ważny porządek w domu ani podarte papierki i pogniecione wstążki, nieudane pierogi i przypalona ryba. Drodzy Dorośli – ważne jest tylko puste” pudełko.

Pozdrawiam świątecznie:)
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum dla samotnych Strona Główna -> 55 do 60 lat Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 21, 22, 23  Następny
Strona 15 z 23

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin